Aktualności

Szkoły zamknięte, a co z przedszkolami? Pytamy nauczycielki bydgoskich przedszkoli, jak wygląda ich praca w czasach pandemii.

Od niedawna wszystkie szkoły realizują obowiązek edukacyjny jedynie w formie zdalnej. Zmiany nie objęły przedszkoli, które nadal – poza wyjątkami – pracują stacjonarnie – dzieci przychodzą do placówek. Jak wygląda praca nauczycielek i nauczycieli w czasie pandemii? Jakie mają obawy? Rozmawiamy z pedagogami z bydgoskich przedszkoli.

Z uwagi na prośby większości nauczycielek i nauczycieli, z którymi rozmawialiśmy, wypowiedzi będą cytowane anonimowo.

Od początku roku szkolnego informowaliśmy o kolejnych placówkach, które przechodziły na tryb zdalny lub mieszany, w związku z wykryciem zakażeń wśród uczniów lub personelu. W październiku nie było dnia, w którym nie pisaliśmy o zakażeniach w jednej ze szkół lub przedszkoli. Pamiętamy również o sprawie jednego z uczniów, który zmarł prawdopodobnie w wyniku zakażenia COVID-19.

Decyzja o zamknięciu również szkół podstawowych (przypomnijmy – część szkół przeszła na tryb zdalny nieco wcześniej) zapadła w momencie, kiedy ponad 10% placówek zmuszonych było do kontynuowania pracy w trybie mieszanym lub w pełni online. W tym samym czasie, zgodnie ze statystykami, które podawało Ministerstwo Edukacji Narodowej, 1,7% placówek przedszkolnych pracowało w trybie mieszanym, a 1,4% – w trybie zdalnym.

Warto przypomnieć, że decyzja o zamknięciu placówki lub przejściu konkretnej grupy przedszkolnej na tryb zdalny uprawnia rodziców do wystąpienia o dodatkowy zasiłek opiekuńczy. Należy pamiętać, że zasiłek ten uzyskać mogą osoby, które w związku z opieką nad młodszym dzieckiem, nie mogą świadczyć w tym czasie pracy. Taka sytuacja mogła mieć miejsce chociażby w przypadku rodziców dzieci, które uczęszczają do Przedszkola nr 66 w Bydgoszczy – wspomniana placówka wznawia działalność w formie stacjonarnej od jutra (16 listopada).

„Żyjemy z dnia na dzień, od jednej informacji o tym, że ktoś z naszego środowiska przedszkolnego jest zarażony, do drugiej” – mówi nam jedna z nauczycielek, w placówce której kilka grup przedszkolnych zostało skierowanych na kwarantannę i dodaje: „Od jednego pozytywnego testu jednej z nas do drugiego, zastanawiając się, czy tym razem nas dosięgnie”. Od wielu nauczycielek słyszymy, że spory niepokój wzbudza fakt, że wiele dzieci choruje bezobjawowo bądź wygląda to jak zwyczajne przeziębienie. Niestety, rzeczywistość okazuje się być znacznie gorsza, o czym dowiadują się często dopiero po otrzymaniu pozytywnego wyniku testu w kierunku COVID-19.

„Pierwsze objawy, jakie pojawiły się u mnie to ból gardła i podwyższona temperatura – do 37,8 st. oraz uczucie takiej wewnętrznej gorączki, dreszcze” – to skłoniło jedną z nauczycielek do skorzystania z teleporady, obecnie przebywa w domowej kwarantannie. Lekarka podczas rozmowy stwierdziła, że wśród nauczycieli przedszkolnych bardzo często zdarzają się zakażenia koronawirusem – należy pamiętać, że w przedszkolach kontakt pomiędzy dziećmi a nauczycielami jest bardzo bezpośredni, dzieci nie mają obowiązku noszenia maseczek, tak więc jedyną barierą ochronną jest maseczka lub przyłbica nauczyciela oraz płyn do dezynfekcji rąk. „Pani doktor miała rację – wynik był pozytywny… Pojawiły się kolejne objawy, m.in. ból pleców na wysokości płuc i nerek, silny ból głowy i „nosowy głos”. Od tygodnia nie czuję zapachów…” – dodaje.

Duże zamieszanie spowodowały również niepotwierdzone informacje, które pojawiały się w przestrzeni publicznej. Jedną z takich była teza, jakoby dzieci nie chorowały z powodu koronawirusa i/lub nie mogły zakazić innej osoby, np. nauczyciela, rodzica. Jak zdążyliśmy zauważyć – twierdzenie to było dramatycznie błędne. Niepewność wzbudziły również późno opublikowane i często zmieniane wytyczne MEN w sprawie pracy stacjonarnej placówek. Niektóre z przedszkoli zdecydowały się wprowadzić obowiązek noszenia maseczek lub przyłbic zanim pojawiły się takie odgórne wytyczne – w trosce o zdrowie personelu oraz dzieci.

„Kolejna sprawa to wyczerpanie. Nie tylko fizyczne, z powodu dużej liczby zastepstw, ale także psychiczne – z powodu obaw, lęku przed zakażeniem i możliwością przeniesienia go na najbliższych” – komentuje nauczycielka z długoletnim stażem, która w ostatnim tygodniu często zastępowała koleżanki objęte kwarantanną. Miasto zdecydowało się na czasowe zniesienie limitu nadgodzin, by zapewnić ciągłość pracy placówek i pozwolić na stosowanie się do wytycznych – w tym: by nie „mieszać” dzieci z różnych grup i możliwie ograniczać kontakt między dziećmi z różnych grup w przedszkolu.

“Każda placówka, w tym przedszkola, została wyposażona w elektroniczne bezdotykowe termometry do pomiaru temperatury ciała” – mówi rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy Marta Stachowiak. Miasto również zaopatrzyło placówki edukacyjne w maseczki, środki do dezynfekcji powierzchni oraz rąk.

 

Zdjęcie ilustracyjne

Aleksandra Malich i Piotr Malich

#JesteśmyDlaWas

Strona wykorzystuje pliki cookies.
Czytaj więcej OK