Aktualności

POZ na pierwszej linii covidowego frontu: Ufajmy lekarzom rodzinnym

Rozmowa z lekarzem medycyny  Waldemarem GADZIŃSKIM - konsultantem medycyny rodzinnej w województwie kujawsko- pomorskim,  kierownikiem  Przychodni „Łomżyńska”.

-Są koronasceptycy, którzy kwestionują pandemię, lekceważąco podchodzą do koronawirusa, więc nakaz używania maseczek traktują jako bezsensowne zniewolenie. Ale są też tacy, którzy pośrednio lub bezpośrednio zetknęli się ze skutkami choroby. Oni już przy katarze, kaszlu, podwyższonej temperaturze – wpadają w panikę, doznają wręcz paraliżu myślowego i nie wiedzą, co powinni zrobić?

Choć covid 19 , jest dziś można by rzec – chorobą numer jeden, to przecież nie przestały istnieć inne, które mogą się nam przytrafić. Nie ma co od razu panikować. Pacjenci mający jakiekolwiek, ich zdaniem, niepokojące objawy, powinni w pierwszej kolejności skonsultować się z lekarzem rodzinnym. To on oceni, czy są to objawy rzeczywiście budzące niepokój, czy pacjent wymaga dodatkowej diagnostyki. Są znane już flagowe objawy covid 19, jak utrata węchu i smaku, które bardzo mocno wzmacniają sugestię, że możemy mieć do czynienia z zakażeniem koronawirusem, ale ostatnie zdanie powinno należeć do lekarza. Zdarza się, że pacjenci sięgają do domowych apteczek po końcówki leków, które pozostały po przebytych kiedyś przeziębieniu lub grypie. Jeżeli ma się dobre doświadczenie i wiedzę na temat swojego organizmu oraz jego reakcji na łagodne i krótkotrwałe objawy choroby, to w sięgnięciu po znany sobie i skuteczny lek nie będzie nic złego. Zawsze możemy też poradzić się farmaceuty.  Natomiast jeżeli objawy są silne, trwające dłużej niż trzy dni, lub  nietypowe – zwłaszcza różniące się od tych, jakich doświadczyliśmy w przeszłości – kontakt z lekarzem rodzinnym powinien być natychmiastowy.

-Zdawanie się na funkcjonujące niegdyś w świadomości społecznej dobre rady typu: „samo wlazło – samo wylezie”, “przeczekaj – organizm sobie poradzi” – dziś to raczej zaproszenie do wpakowania się w niezłe tarapaty. Z drugiej jednak strony – to upływający czas pozwala na ujawnienie się symptomów choroby i na jej zdiagnozowanie. Czy jest gdzieś „złoty środek”?

Kluczem jest doświadczenie i obserwacja. Przy łagodnych objawach, możemy spokojnie poczekać. Brak poprawy, niepokojące symptomy  lub silne dolegliwości – to sygnały, że  już nie można czekać, trzeba bezzwłocznie skontaktować się z lekarzem rodzinnym.

-Wróćmy do ścieżki postępowania w przypadku podejrzenia u siebie  zakażenia koronawirusem. Wszyscy jesteśmy dziś trochę zdezorientowani, mając gdzieś z tyłu głowy w pamięci informację o konieczności zatelefonowania do sanepidu, przekonanie, że przychodnie są zamknięte, więc jak do lekarza, to tylko przez telefon, że są punkty drive thru, ale zrobienie tam testu bez skierowania jest potwornie drogie. Proszę o uporządkowanie tego chaosu myślowego.

Zaczynamy od kontaktu telefonicznego z lekarzem rodzinnym. Zupełnie pomijamy telefonowanie do sanepidu. Lekarz rodzinny lub jego asystent zbiorą rozszerzony wywiad – od kiedy trwają objawy, jakie one są i o jak dużym nasileniu, czy pacjent miał kontakt z osobami chorymi. Następnie lekarz decyduje, czy pacjent powinien zostać poddany badaniu i diagnostyce w przychodni, czy  otrzyma skierowanie na test do punktu drive thru z udzieleniem mu wskazówek, gdzie takie punkty się znajdują. Wynik testu trafia bezpośrednio do lekarza. Lekarz rodzinny kontaktuje się z pacjentem ( warto mieć założone Internetowe Konto Pacjenta, by mieć samemu wgląd w przebieg diagnostyki i leczenia). Porada telefoniczna jest tylko wstępem do rozpoznania problemu pacjenta. Czasami już tylko ona pozwala na rozwiązanie problemu. Zdecydowanie częściej służy ona do podjęcia przez lekarza dalszych kroków oraz oznajmienia, czy będą one wiązały się z przebadaniem w przychodni, czy może  z wizytą domową.

-Decyzja o tym, że to przychodnie i lekarze rodzinni mają być na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem, spadła jak grom z jasnego nieba. Czy to pomysł rzeczywiście dobry, do końca przemyślany, a przede wszystkim do zrealizowania przez medyków i placówki, kojarzonych z ogólnym, rozpoznawczym charakterem działania, a nie stricte specjalistycznym „w temacie” koronawirus, który pokazuje coraz to nowe swoje oblicza.

Słusznie pan zauważył, że POZ-ety stanowią pierwszy, ogólny i rozpoznawczy oręż walki z chorobami. To tu okazuje się, czy mamy do czynienia z pacjentami z podejrzeniem zakażenia covid 19, rozpoznaje się łagodne objawy kwalifikujące się do pozostania pod nadzorem lekarza rodzinnego. Wreszcie to tu rozpoznaje się i decyduje o skierowaniu pacjenta do leczenia szpitalnego w przypadku objawów ciężkich lub pogorszenia się stanu zdrowia. W przychodniach rzeczywiście nie prowadzi się specjalistycznej opieki nad pacjentami z covid, co nie oznacza, że nie można ufać lekarzom rodzinnym. Ufajmy im. Oni dysponują odpowiednią wiedzą medyczną, aby pomóc pacjentowi we właściwy i jak najlepszy sposób. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości, zgodnie z prawami przysługującymi pacjentowi, zawsze istnieje możliwość kontaktu z innym lekarzem, a nawet dopuszcza się, na prośbę pacjenta, zwołanie konsylium lekarskiego.

– Czasu na przygotowanie się przychodni do nowej roli nie było zbyt wiele, a może wcale – zatem czy są one przygotowane na działanie w czasie pandemii?

– Rzeczywiście, początkowo poradnie Podstawowej Opieki Zdrowotnej były wyłączone z opieki nad pacjentami covidowymi, którzy trafiali bezpośrednio do szpitali. Nie był to jednak czas zmarnowany. Mogliśmy się dobrze przygotować do stanięcia na pierwszej linii frontu poprzez zakup środków ochrony indywidualnej, środków dezynfekcji, a także takie zorganizowanie pracy, aby z jednej strony usprawnić kontakt telefoniczny z pacjentami z drugiej zaś móc, z zachowaniem najwyższego reżimu sanitarnego, przyjmować pacjentów na miejscu.

– Po drodze nie obeszło się bez potknięć i błędów – z jakimi najczęstszymi problemami spotykali się pana koledzy w innych placówkach?

Największy problem stanowiło udrożnienie dostępowego kanału telefonicznego do przychodni i lekarza. Część przychodni nie radziła sobie z usprawnieniem pracy centrali telefonicznej, działaniem recepcji, zatem pacjenci słusznie uskarżali się na utrudniony kontakt z nimi, przez co wiele problemów zdrowotnych mogło nie zostać w porę rozpoznanych i właściwie leczonych. Kolejnym problemem był brak tzw. strefy brudnej w przychodniach, co uniemożliwiało zajęcia się pacjentem z objawami na miejscu, w okresie oczekiwania na wynik testu. Zanim poznany został status pacjenta: czy ma być skierowany na ścieżkę zakaźną, w przypadku wyniku dodatniego, czy mając wynik ujemnym może być dalej diagnozowany w POZ-cie, mijało sporo czasu, a pacjent zostawał pozostawiony sam sobie, nie mogąc być bezpiecznie przyjętym w przychodni.

– Słyszałem, że wdrożone przez pana rozwiązania są wręcz wzorcowe. Panie doktorze, jak to się robi?

-Przede wszystkim trzeba słuchać pacjentów. A żeby móc słuchać, trzeba stworzyć im bezkolizyjną ścieżkę dostępu do lekarza; analizować ilość połączeń odebranych i nie odebranych, częstotliwość dzwonienia i pór. Dlatego zdecydowaliśmy się na zakup dwudziestu telefonów mobilnych, by zarówno panie w recepcji jak też personel medyczny mogli kontaktować się z pacjentami nie blokując możliwości dodzwonienia się do przychodni. Funkcjonuje u nas osiem linii telefonicznych, tak zwanych kanałów rozmownych. Udostępniamy je wszystkie pacjentom dzwoniącym, którzy jednak nie są łączeni bezpośrednio z lekarzem, aby nie zajmować linii. Wyznacza się im konkretną godzinę teleporady i lekarz już sam oddzwania z mobilnego aparatu. Ale bywa czasami tak, że nawet osiem linii telefonicznych to za mało, więc wdrożyliśmy program dla centrali telefonicznej, który analizuje z jakich numerów telefonicznych pacjenci próbowali się dodzwonić, ale nie uzyskali połączenia. Program zlicza także częstotliwość takich połączeń oraz informuje w jakich godzinach były realizowane. Po analizie, dwa razy dziennie oddzwaniamy do tych pacjentów, którym nie udało się skontaktować z przychodnią. Zachęcamy też pacjentów do aktywności zdalnej za pomocą strony internetowej, która oferuje takie możliwości jak np. rejestrację on-line, sprawdzenie wyników badań, uzyskanie porady, złożenie zamówienia na kontynuowanie leczenia, czy napisanie wiadomości z prośbą o oddzwonienie i kontakt. Są też tam zamieszczone wszystkie numery telefonów lekarzy, by pacjenci nie rozłączali się sądząc, że dzwonią do nich niepożądani telemarketerzy, ale też by mogli zadzwonić do lekarza lub asystenta medycznego w przypadku nagłego pogorszenia się zdrowia, czy konieczności pilnej wizyty domowej, jeżeli tak ustalili z naszym pracownikiem – nie czekając na telefon z przychodni.

Równolegle do usprawnienia działania centrali telefonicznej przeprowadziliśmy reorganizację pomieszczeń i pracy przychodni, tworząc tzw. strefę brudną, czyli pomieszczenie izolatki ze śluzą, gdzie lekarz może bezpiecznie zbadać pacjenta podejrzanego o jakąkolwiek infekcję, w tym o  zakażenie covid 19. By móc to robić, zakupiliśmy środki do dezynfekcji, przyłbice, maseczki, fartuchy oraz kombinezony. Dzięki temu nasi lekarze są dokładnie tak zabezpieczeni, jak lekarze zakaźnicy na oddziale zakaźnym. Takie samo zabezpieczenie mają lekarze w przypadku wizyt domowych.

– Dziękuję za rozmowę.

Tekst i zdjęcie: Stanisław Gazda

W przypadku jakichkolwiek niejasności czy wątpliwości pozostaje także do dyspozycji pacjentów kontakt z Kujawsko-Pomorskim Oddziałem Wojewódzkiego NFZ tel. 52/ 325-29-59 tel. 52/ 325-27-13 lub zadzwonienie na bezpłatną infolinię 800-190-590 oraz na adres  skargi@nfz-bydgoszcz.pl.

 

 

 

Strona wykorzystuje pliki cookies.
Czytaj więcej OK