Aktualności

Onkorejs Granicami Polski rusza w trasy z ważnym przesłaniem

Hanna Wiśniewska o chorobie dowiedziała się przypadkowo. Przebierając się po zajęciach aerobiku  wyczuła niewielki guzek z boku piersi. To umiejscowienie sprawiło, że mammografia go nie wykazała. Ale USG już tak. Pobrany wycinek oraz wizyta u lekarza  tylko potwierdziły: to był rak piersi. Operacja, chemia,  zapisanie się do stowarzyszenia  „Amazonki”…

U „Amazonek” usłyszała: jak chcesz sobie popłakać – popłaczemy z tobą, ale my nie po to jesteśmy. Rak to nie wyrok. Trzeba żyć pełnią życia, póki można…I co niezmiernie ważne – odczuła, że nie pozostaje sama ze swoją chorobą. Powtarza i będzie powtarzać każdemu, że nie wolno siedzieć zamkniętym ze swoimi problemami w swoich czterech ścianach. Trzeba wyjść do ludzi. Wówczas bardzo szybko powróci wiara w siebie i w innych.

Przy okazji udziału w spartakiadzie amazonek dowiedziała się, że środowisko osób onkologicznych co roku organizuje onkorejsy granicami Polski. Można zwiedzić trochę kraju, ale też sprawdzić się. Poszła. Uwierzyła w siebie, a dzięki temu inni,  widząc że dała radę, również nabrali wiary i nadziei, że istnieje normalne życie po raku. Bez ratowania się psychologiem lub lekami.

Onkorejs Granicami Polski –  w ostatni tydzień czerwca, wyruszy w tym roku po raz szósty. Cała akcja polega na tym, że jej uczestnicy „startują” równocześnie z różnych punktów na terenie kraju i w dwudziestu 10-osobowych grupach maszerują wzdłuż granic Polski. Celem marszu jest aktywizacja osób, które dotknęła choroba nowotworowa. Onkorejs jednoczy nie tylko osoby doświadczone chorobą, ale także rodziny, przyjaciół i osoby z nadzieją. Każdy globtroter tej wyprawy tak naprawdę swoje własne przesłanie niesie w sobie.

– Chcemy pomóc im uwierzyć, że rak to nie wyrok, a także nagłośnić wagę badań profilaktycznych – wyjaśnia Magdalena Lesiewicz, prezes Fundacji OnkoRejs – Wybieram Życie. -Chcemy pokazać, że z rakiem nie tylko można, a wręcz trzeba żyć pięknie i aktywnie. Marszowi towarzyszą spotkania profilaktyczne, podczas których uczestnicy akcji starają się nakłonić jak najwięcej osób do badań i dać nadzieję tym, którzy już usłyszeli diagnozę.

Hanna Wiśniewska szła już Kaszubami, z Krynicy Morskiej do Braniewa, a w tym roku przejdzie z Ustrzyk Górnych do Przemyśla.

– Gdy pójdzie się raz, później cały rok czeka się na kolejną możliwość. Tam rodzą się niesamowite przyjaźnie. Każdy inaczej przechodził chorobę, w innym okresie życia. Wspaniałe jest też to, że na różnych trasach można się spotkać co roku lub po kilku latach. Nie do przecenienia jest wymiana doświadczeń jak żyć z chorobą, a zwłaszcza po niej: jak się odżywiać, czego unikać u kosmetyczki czy masażysty, jak załatwić tanio perukę, gdzie znaleźć dobrego specjalistę – mówi pani Hania.

Idzie się średnio po dwadzieścia kilometrów dziennie. Od noclegu do noclegu. A te mogą być w różnych miejscach: w wiejskich świetlicach, u gospodarzy, na plebanii.

-Niesamowite jest to zdziwienie goszczących nas osób. Słysząc, że przyjdzie im się spotkać z grupą onkologiczną, wyobrażają sobie że będą miały do czynienia z żywymi trupami. I to jest cudowne, że my swoją aktywnością zmieniamy nastawienie do osób onkologicznych i postrzeganie chorych na raka. Pokazujemy, że wcale nie muszą być to osoby bez włosów, z ubytkami ciała, oblepione plastrami. Podczas zorganizowanych lub spontanicznych spotkań z mieszkańcami osoby onkologiczne mówią o sobie, o swoich doświadczeniach, przekonują, że na raka nie zawsze się umiera, jak ważna jest profilaktyka. To odklejanie łatek, wymazywanie stygmatów jest jednym z ważniejszych przesłań onkorejsów Granicami Polski – podkreśla pani Hanna. – Rozczulanie się nad nami, zagłaskiwanie, nieustające współczucie – wcale nie pomaga – tłumaczy amazonka.

Przebieg Onkorejsu można śledzić obserwując FB, zaś o kolejną edycję warto spytać na przykład w Bydgoskim Stowarzyszeniu Amazonek „Łuczniczka”.

Stanisław Gazda

Zdjęcie ilustracyjne.

#JesteśmyDlaWas

Strona wykorzystuje pliki cookies.
Czytaj więcej OK