Aktualności

O takiego biskupa nam chodziło!

Jeżeli nowy biskup ordynariusz Diecezji Bydgoskiej Krzysztof Włodarczyk w piątym dniu swojej posługi zaprasza lokalne media na spotkanie, a gdy potrzeba rozwinąć temat proponuje dziennikarzom rozmowę u siebie przy kawie – gdy jego poprzednik nie zdobył się na coś takiego ani razu – komentarz wydaje się zupełnie zbędny.

Spotkaniu od samego wejścia biskupa na salę, aż do chwili pożegnania – towarzyszyła atmosfera szczerej otwartości, bez grama dystansu czy urzędniczej wyższości. Mało tego – w pierwszych  słowach biskup bydgoski obiecał, że każdy z bydgoszczan będzie się mógł z nim spotkać i porozmawiać. – Przekażemy oficjalny komunikat kurii, w którym zostanie podany mój osobisty numer telefonu. Można się ze mną umawiać zarówno w taki sposób, jak i poprzez kurię – powiedział ks. bp Krzysztof Włodarczyk.

Padło pytanie o relacje z sąsiadami, z którymi trzeba zawsze dobrze żyć, a tymczasem wbity w ziemię topór wojenny, jak dotąd nie został zakopany – mowa o stosunkach Kurii Biskupiej z ratuszem i prezydentem miasta. Żeby się spotkać z drugim człowiekiem, trzeba do niego wyjść – stwierdził metropolita, dodając że jest otwarty na każdego człowieka, nie dzieli ludzi ze względu na przynależność do grup politycznych, społecznych, czy to kto jakim okiem na niego patrzy. Chce traktować każdego człowieka, jako swojego bliźniego, potrzebującego miłości. I tę na pewno może od siebie dać.

-To żaden dla mnie problem wykonać telefon do prezydenta, spotkać się. Przecież tak naprawdę zajmujemy się tym samym człowiekiem, tylko ja z perspektywy duchowej. Każdy z nas ma swoje kompetencje, nie będziemy sobie wchodzić w drogę, ale tą styczną musi być człowiek, mieszkaniec Bydgoszczy, o dobro którego wspólnie musimy się troszczyć. Ja nie przyjechałem do Bydgoszczy „ustawić się”, kogoś do siebie uprzedzać, czy samemu nabierać uprzedzeń  do innych –  ja przyjechałem służyć – powiedział biskup Włodarczyk.

Ale na początek chce poznać specyfikę Diecezji Bydgoskiej, „zdiagnozować” ją,  dlatego będzie spotykać się z ludźmi, pomagać im odbudowywać w sobie wiarę, a tych którzy już są w Kościele – wzmacniać  jeszcze bardziej. Oczywiście z pomocą kapłanów, więc będzie chciał być w każdym dekanacie, żeby spotkać się z księżmi, pomodlić się, ale też wysłuchać. Szczerze wysłuchać. Biskup Włodarczyk powiedział, że nie potrzebuje lizusów, „potakiwaczy”, tylko szczerej rozmowy o problemach. Będzie chciał również odwiedzić domy zakonne, które powinny otrzymać wsparcie.

Co z młodzieżą, która wypisuje się z uczestnictwa w lekcjach religii, odwraca się od Kościoła, ba, dokonuje aktów apostazji? Na pewno nie uda się uzdrowić sytuacji robieniem jakichś eventów (choć te z czasem nie są wykluczone), ale trzeba zacząć od stworzenia przestrzeni spotkania, początkowo w niewielkich grupach, w różnych miejscach diecezji. Dlaczego by nie odtworzyć wspaniałego festiwalu piosenek religijnych Maria Carmen w Górce Klasztornej, który przyciągał mnóstwo młodych? Dlaczego  nie angażować młodzieży do współtworzenia misteriów Męki Pańskiej. Poza widowiskowością, są one piękną formą doświadczenia wiary i jej wzrostu. Kultura uwrażliwia, więc trzeba młodych prowadzić do filharmonii, opery. To mogłyby być miejsca spotkań w wymiarze kulturowym, dającym początek spotkań na innych płaszczyznach. Ale największa siła umocnienia więzi z Bogiem i we wspólnocie Kościoła – zdaniem biskupa ordynariusza – tkwi w pracy organicznej, stąd będzie chciał wykorzystać swoje doświadczenia dotyczące Ruchu Oazowego Światło – Życie, a także Domowego Kościoła.

Gdy padły pytania o pedofilię w Kościele Katolickim, nowy biskup nie uchylał się od odpowiedzi na nie. Przyznał, że pedofilia to “potężny ból i rana w Kościele”, a każdy przypadek, to o jednego księdza pedofila za dużo. Zdaniem biskupa Włodarczyka, przypadki dotyczące duchownych powodują to, że odium niechęci spada później na innych księży.

– Jeśli będą nowe zgłoszenia, to musimy na nie reagować. Kościół ma już narzędzia, metodologię działania, postępowania w takich sprawach. Wiem, co mam robić – podkreślił biskup Krzysztof Włodarczyk.

– Dotychczasowe sprawy zostały zamknięte na etapie diecezjalnym. Czekamy na decyzje Kongregacji Nauki Wiary. Nie mogę założyć każdemu księdzu monitoringu, ażeby zapobiegać podobnym przypadkom. Człowiek jest zdolny do wielkich rzeczy, ale też do największych podłości. Nawet w kapłaństwie.  Zależy nam na odpowiedniej formacji kapłańskiej, żeby księża byli wierni swojemu powołaniu, żeby się uświęcali, pamiętając, że pedofilia to nie jest tylko grzech, to także przestępstwo. Ważna jest także profilaktyka – żeby uprzedzać.

Wolny czas, o ile go znajdzie, poświęca na relaks, by później móc lepiej pracować. Lubi zwiedzać Polskę i podziwiać jej piękno, co często łączy z pielgrzymowaniem. Po za tym uwielbia jazdę rowerem, choć ostatnio, z braku czasu, tylko stacjonarnym. Ale nigdy nie rezygnuje ze spaceru, któremu zawsze towarzyszy odmawianie różańca.

Nie uszła uwadze dziennikarzy również sytuacja w bydgoskim seminarium duchownym. W tym roku nie zgłosił się tu żaden chętny, a studiuje tylko sześciu alumnów (gdy profesorów jest 25). Wielki smutek, ale też nie można załamywać rąk i powiedzieć, że nic się nie da zrobić. Zdaniem księdza biskupa wpływ na brak powołań ma m.in. nurt antyklerykalny, kryzys w rodzinach oraz presja społeczna na tych, którzy usłyszeli powołanie, ale trudno im zdobyć się na odpowiedź. Dodał także, że w dzisiejszych czasach wstąpienie do seminarium to bohaterstwo, wręcz heroizm. Ale że nie można przestać wierzyć w skuteczność modlitwy, zatem w najbliższym czasie w Diecezji Bydgoskiej pojawi się wśród intencji modlitewnych na mszach świętych również ta, o powołania do seminarium diecezjalnego, za wstawiennictwem bł. bp. Michała Kozala.

Poruszona została sprawa uchodźców, jak Kościół Katolicki w Polsce powinien się zachować, jakie przyjąć stanowisko? Biskup Włodarczyk od razu zaznaczył, że nie może wypowiadać się za hierarchów kościelnych, ani krytykować działań polskiego rządu. Na pewno trzeba przywołać przypowieść o Dobrym Samarytaninie, więc uaktywnienie się Kościoła w Potrzebie, Caritasu raczej nie powinno się kłócić z prawem.

Ostatnie z zadanych pytań dotyczyło możliwości zwrócenia uwagi podwładnym biskupa na unikanie długich kazań  oraz ogłoszeń parafialnych, nierzadko jeszcze dłuższych od nich, a także czy możliwe jest instytucjonalne uregulowanie  taryfikatora za usługi kościelne? Biskup odpowiedział, że sam papież namawiał do dostosowania długości homilii do ludzkiej percepcji i dodał, że klerycy uczą się wygłaszania kazań już w seminariach, więc tam powinno się kłaść nacisk na to, że Słowo Boże ma umacniać, a nie zniechęcać, czy zanudzać. Nie udało się tego zrobić biskupowi w Koszalinie, ale jego dążeniem będzie sprawienie, by kancelaria parafialna była miejscem pracy duszpasterskiej. Co to oznacza?

– Tu można zrobić bardzo dobrą robotę, nawet z tym, który przyjdzie np. po jakieś zaświadczenie i z przyczyn kanonicznych lub przepisów kościelnych tego „kwita” nie dostanie. Źle się stanie, gdy wyjdzie niezadowolony i będzie psioczył na księdza. Ale o ile lżej przełknie tę gorzką pigułkę, gdy zostanie potraktowany przez księdza z pełną kulturą i szacunkiem, ba, ksiądz powinien wyciągnąć pomocną dłoń, zaproponować pomoc w takim przygotowaniu interesanta, by spełniał warunki do uzyskania potrzebnego mu zaświadczenia. A co do pieniędzy za obrzędy kościelne, to trzeba zrozumieć, że nie daje się kasy dla księdza – to jest forma odpowiedzialności za Kościół, złożona ofiara przeznaczana jest na działalność duszpasterską, utrzymanie budynków kościelnych, pomoc najbiedniejszym, no i sprawy bytowe księży. Bardzo wiele zależy od podejścia księży proboszczów. Sprawy finansowe, to bardzo wrażliwa kwestia i wymagają naprawdę rozważnego podejścia – powiedział Biskup Diecezji Bydgoskiej Krzysztof Włodarczyk.

Tekst i fot.: Stanisław Gazda

#JesteśmyDlaWas

Strona wykorzystuje pliki cookies.
Czytaj więcej OK