Aktualności

I jak tu nie chwalić strażaków!? List naszej Czytelniczki…

Pani Joanna Z. (nazwisko do wiadomości redakcji) przysłała do nas list w którym opisuje niebezpieczne zdarzenie, jakie przytrafiło jej się podczas wczorajszego spaceru i reakcję wezwanych na pomoc służb…

Wczoraj w godzinach wieczornych przy zakładzie Purinova (pierwsza ulica w lewo za bramą Zachemu, droga publiczna, pobocze, teren zielony), jak setki osób, spacerowałam z psem wzdłuż drogi. Z uwagi na zakurzenie (przejeżdżające pojazdy) szłam poboczem – pasem  około 4-5m od asfaltu. Teren obfitował w zakrzewienia, gęstą trawę, sprzyjające biegającym tam dzieciakom, psom, biegaczom etc. 

 Nagle straciłam grunt pod nogami i zapadłam się pod ziemię. Prawie, gdyż tylko częściowo wystawałam ponad – jak się okazało – studzienkę głęboką na 5-7 metrów. Była zupełnie niezabezpieczona! Będąc w szoku, starałam się chwycić rękoma i zahaczyć nogami o stalowe elementy wystające ze ściany studzienki, by nie wpaść jeszcze głębiej. Z mnóstwem obić i zadrapań, jakimś cudem udało mi się wydostać na powierzchnię. Niestety zawartość moich kieszeni została na dnie (telefon, klucze, akcesoria dla psa). 

 Najbliżej było do bramy firmy Purinova. Udałam się tam z nadzieją, że pracownicy firmy pomogą mi wydobyć moje rzeczy ze studzienki albo przynajmniej będą mnie asekurować przy zejściu do wnętrza. Na szczęście panowie wykazali się rozsądkiem, otoczyli mnie troską i odradzili próby zejścia, gdyż mogło tam nie być tlenu. Jako że mój telefon spoczywał na dnie studzienki, jeden z pracowników Purinovy zadzwonił pod numer 112 informując o niebezpiecznym zdarzeniu i  niczym niezabezpieczonym otworze w miejscu ogólnie dostępnym. Obiecano kontakt z centrum zarządzania kryzysowego i  zarządem dróg, skąd ktoś miał się wkrótce pojawić na miejscu zdarzenia. Ja nie miałam się stamtąd ruszać, by je wskazać…

 Służbom drogowym dojazd zajął 2h. Ale zanim to nastąpiło – poobijana, będąc w letnich ubraniach, zziębnięta i przestraszona – ponownie poprosiłam o telefon, by wybłagać przyspieszenie przyjazdu drogowców. Na moje słowa pani dyspozytorka zaczęła przebąkiwać coś o zbyt dużej odległość od drogi, więc może to zdarzenie nie być sprawą ZDMiKP, że może to wina firmy obok…

 Na szczęście ktoś wybrał numer do PSP. Strażacy na miejscu zdarzenia stawili się niezwłocznie! Wypytywali mnie o ból, o konieczność wezwania karetki ( miałam obrażenia, było bardzo zimno, byłam cały czas w szoku).  Strażacy nie zapomnieli także o moim psie, pytając również o jego stan. Ja i psiak dostaliśmy od strażaków wodę, zostałam okryta odzieżą.

 Chwilę później od strażaków, którzy wykonali badanie stężenia gazów w otworze i odzyskali moje rzeczy z jego dna, usłyszałam: „Miała pani ogromne szczęście, mogła pani zginąć”. Zgodzono się ze mną, że jest to sprawa, którą można skierować do sądu, bo niezabezpieczony otwór mógł przyczynić się do śmierci mojej lub kogokolwiek innego. Jeszcze wielokrotnie byłam pytana przez strażaków o  mój stan zdrowia i samopoczucie.

 Gdy w końcu na miejscu pojawił się pracownik służb drogowych – z papierosem w ustach przeszedł obok mnie – idąc do auta po oznaczenie pionowe dla zabezpieczenia miejsca zdarzenia. Nie zamienił ze mną ani słowa. 

 Z całego serca dziękuję strażakom ze Szkoły Podoficerskiej PSP za pomoc, opiekę i ogromną empatię. Byli jak zwykle niezawodni. Ich ludzka postawa sprawiła, że na pewien czas zapomniałam o strachu i bólu…Wielkie dzięki i słowa uznania!

 

Fot. ilustracyjne: Stanisław Gazda

#JesteśmyDlaWas

Strona wykorzystuje pliki cookies.
Czytaj więcej OK