600 antyfutrzarskich billboardów i citylightów w całej Polsce przypomina politykom o danych przez nich obietnicach
W Bydgoszczy pojawiło się 8 billbordów (ul. Fordońska, Łęczycka, Nakielska, Sienkiewicza, Solskiego, Wyzwolenia) oraz 5 citylightów (Gdańska, Jagiellońska, Rondo Jagiellonów, Solskiego, Szubińska).
Jesienią ubiegłego roku politycy w ramach projektu „5 dla zwierząt” obiecali wprowadzić zakaz ferm futrzarskich w Polsce. Mówili wówczas, że to kwestia serca, troska o dobro mieszkańców wsi i spełnienie woli większości Polaków. To ostatnie potwierdzają zresztą badania opinii społecznej. Jak wynika z przeprowadzonego przez CBOS badania z października 2020 r. za wprowadzeniem zakazu opowiada się blisko 59 proc. badanych, przeciw jest 31 proc.
Wszystko zmierzało zresztą w tym kierunku. Jesienią 2020 r. projekt zakazu został przegłosowany w Sejmie ponad podziałami, za zakazem opowiedziało się 79 proc. posłów. Projekt przeszedł też przez Senat, jednak na kolejnym etapie w Sejmie trafił do sejmowej zamrażarki.
Politycy zamilkli… do czasu. Już nie ukrywają, że „5 dla zwierząt” przepadła.
– Na temat “piątki dla zwierząt” nie rozmawiamy. Ta sprawa jest już zamknięta. I mówię to jako przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi – powiedział w 12 marca na antenie RMF FM poseł PiS Robert Telus.
600 billboardów i citylightów, na których widnieje napis „Politycy, żądamy zakazu”, to odpowiedź na – zdaniem Fundacji Viva! – zbyt zachowawcze zachowanie polityków.
– Czyżby przestraszyli się garstki futrzarzy, którzy udają rolników? To by oznaczało, że są głusi nie tylko na cierpienie 6 milionów zwierząt zabijanych u nas na futro, ale i na prośby większości Polaków. Błyskawicznie udało się uzbierać pieniądze na postawienie tych billboardów, co pokazuje, jak istotna jest to kwestia dla wyborców. Dlatego mówimy dosadnie: żądamy spełnienia obietnic, żądamy zakazu! – mówi Martyna Kozłowska, koordynatorka kampanii antyfutrzarskiej Fundacji Viva!
W tzw. międzyczasie zrobiło się głośno o skutkach, jakie może nieść rozprzestrzenianie się na fermach futrzarskich wirusa SARS-CoV-2. Naukowcy potwierdzają, że norki to jedne z najbardziej podatnych na koronawirusa zwierząt. Najpierw zostają zarażone nim przez ludzi, rozprzestrzenia się on w szybkim tempie po fermie, po czym zarażone norki przenoszą go na kolejne osoby.
Okazuje się jednak, że sprawa może być dużo groźniejsza niż na początku sądzono. Duńscy naukowcy odkryli u norek zmutowaną formę wirusa, która ich zdaniem, jeśli przeniesie się na ludzi, zaprzepaści starania o szybkie znalezienie skutecznej szczepionki.
Zagranicą przyspiesza się z tego powodu zamykanie ferm, m.in. w Holandii i Danii.
Niestety wirus wykryto już na jednej z polskich ferm.
– Nawet przed covidem było wystarczająco wiele argumentów żeby domagać się wprowadzenia zakazu chowu zwierząt na futra – dobrostan zwierząt, zagrożenie dla środowiska, protesty lokalnych społeczności poszkodowanych przez fermy. Teraz polskie władze nie mogą być dłużej bezczynne – w świetle informacji o przenoszeniu i mutowaniu wirusa przez norki, potrzebne są pilne działania chroniące polskie społeczeństwo – mówi Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Viva!
Akcję billboardową ponaglającą polityków do podjęcia działań w tej kwestii, wsparło wiele znanych osób, m.in. Julia Kamińska, Agata Buzek, Leszek Stanek czy Maja Ostaszewska.
– Ten zakaz powinien już bardzo dawno temu wejść w życie. W większości krajów Europy już go wprowadzono. To wstyd, że jesteśmy przodownikiem hodowli zwierząt na futra. Potrzeba decyzji, podpisania jej i puszczenia dalej. Tak niewiele trzeba! Wszystko jest gotowe, trzeba to tylko zrobić! – mówi Agata Buzek.
Poza 600 antyfutrzarskimi nośnikami, w mniejszych miejscowościach pojawią się plakaty o tej samej treści.
(gaz)
Zdjęcie: Nadesłane.
#JesteśmyDlaWas