Naprzeciwko nich stoją kordony funkcjonariuszy w pełnym ekwipunku, ale Młodzi mimo to protestują!


Judyta Grandzicka i Malwina Chmara są praktycznie na każdym bydgoskim proteście. Zarówno na pierwszym, masowym proteście, kiedy na ulicę wyszło co najmniej kilka tysięcy bydgoszczanek i bydgoszczan, jak i na niedawnych, już nieco skromniejszych. Pytam nieco przewrotnie – co mogłoby zakończyć protesty. Odpowiedź jest jasna: „Realizacja naszych postulatów. Jako Bydgoski Strajk Kobiet przygotowałyśmy listę postulatów, które powinny zostać spełnione. Wykraczają one poza kwestię prawa do aborcji. Dotyczą one m.in. pełnego równouprawnienia osób LGBT+, wprowadzenia „Piątki dla zwierząt”, czy też rzetelnej edukacji seksualnej” – komentuje Malwina.
Wiktor Miazek – licealista z Łodzi, przewodniczący Stowarzyszenia Ostra Zieleń – zauważa: „Protesty nie skończą się same z siebie. Jeśli skończą się w jednej formie – zaczną się w innej. Jeśli skończą się masowe protesty, zaczną się małe akcje w mniejszych miejscowościach”.
Zdaniem części moich rozmówczyń i rozmówców, to właśnie dotarcie do mniejszych miejscowości powinno być celem osób strajkujących. Laura Kwoczała – maturzystka z Oleśnicy, rzeczniczka Ostrej Zieleni – uczestniczyła oraz przemawiała na kilku protestach w swojej – również dość niewielkiej – miejscowości. W ostatnim czasie została również zaproszona na protest w Milczu: „Przybrał on bardzo ciekawą formę – kilkanaście osób zebrało się na rynku i za pomocą rzutnika wyświetlili kompilację wystąpień gen. Jaruzelskiego i obecnego wicepremiera ds. nie-bezpieczeństwa. Pierwsze protesty zgromadziły tam nawet 600 osób. Jak się dowiedziałam od mieszkańców, po drugim proteście, kiedy w lokalnych mediach ukazały się zdjęcia, do miejsc zatrudnienia osób protestujących były wykonywane telefony z lokalnego biura PiS. Była wręcz sugestia, aby „wyciągać konsekwencje” za manifestowanie swoich poglądów.”
Franek Broda – mieszkaniec Wrocławia, a także siostrzeniec premiera Morawieckiego, który nie szczędzi krytycznych uwag pod adresem obozu rządzącego – tak widzi rolę obecnych strajków: „Protesty są ważną formą sprzeciwu, którą możemy – jako obywatele – wyrażać. Mamy rząd Kaczyńskiego, Trybunał Przyłębskiej, edukację Czarnka, a policja zachowuje się coraz bardziej jak milicja, ale Polska jest nasza i musimy pokazać, że tak łatwo jej nie oddamy”. I dodaje: „Walczymy przede wszystkim o szacunek do drugiego człowieka. Za edukację odpowiada mizogin i homofob, prezydent Duda podczas kampanii odczłowieczał ludzi, nazywając ich „ideologią” – ci ludzie nie mają szacunku do drugiego człowieka. To musi się zmienić, to są podstawowe kwestie. Jest mi naprawdę przykro, że muszę protestować w obronie podstawowych wartości”.
Rienka Kasperowicz – również z Oleśnicy – zauważa, że jeden z efektów protestów zaczyna być już widoczny: „Najważniejsza jest zmiana w mentalności i postrzeganiu tematu aborcji. W Polsce też już to się dzieje, widzę to także po sobie. Ludzie zaczynają rozumieć, że o aborcji można mówić nie tylko „na smutno”, ale także jako o normalnym zabiegu medycznym. Zaczynają zauważać, że „kompromis”, który funkcjonował w ostatnich latach, nie był dobrym rozwiązaniem i nie może być do niego powrotu”.
Myśląc o ostatnich protestach, mamy przed oczami zdjęcia z Warszawy, gdzie w marszu szło ponad 100 tysięcy osób, a także z naszego lokalnego „podwórka” – co najmniej kilka tysięcy osób na rondzie Jagiellonów. Wiktor dodaje: „Część protestów była naprawdę liczna. Łódź nigdy nie była aktywna w sprawach politycznych i społecznych. Najpierw 13, a potem nawet 30 tysięcy osób. To największe protesty po 1989 roku”. Jak komentuje Laura: „W mojej 30-tysięcznej Oleśnicy, sypialni Wrocławia, w szczytowym momencie na ulice wyszło ponad 1000 osób. Takiej sytuacji jeszcze nie było”.
Pytam także o to, kogo spotykają na protestach – czy jest grupa osób szczególnie mocno zaangażowana, która pojawia się praktycznie zawsze. „Na protestach w Łodzi zawsze widać osoby z kilku partii i organizacji: Partię Zieloni, Lewicę Razem, SLD, PPS oraz młodzieżówki – Stowarzyszenie Ostra Zieleń, Młodzi Razem, FMS, Organizacja Młodzieżowa PPS, a także Przedwiośnie. Praktycznie na każdej manifestacji są także osoby z Fabryki Równości i Dziewuchy Dziewuchom” – stwierdził Wiktor. Jak zauważa Malwina: „Jest grupa około 60 osób, które są na każdym proteście. To są osoby w różnym wieku i z różnych środowisk”. Z kolei Franek przytacza historię: „Spotkałem panią, która miała około 60 lat. Stała sama pod urzędem wojewódzkim z transparentem. Trzęsła się z zimna, ale stwierdziła, że nie ma wyjścia i musi zaprotestować, skoro żyje w takim kraju, skoro są nam wszystkim odbierane podstawowe prawa, skoro nie chce zostawić swojej wnuczki w takim piekle. Zszokowały mnie słowa Andrzeja Dudy, ministra Czarnka, posła Żalka, zszokowało mnie to, co robią politycy PiS-u. Postawa tej pani mnie nie szokuje, raczej mnie cieszy i mam do niej duży szacunek”.
Wszystkie osoby, z którymi rozmawiałem, są jednak zgodne w tym, że skala protestu zależy od wielu czynników – formy (happening, flash mob, marsz, blokada ulicy itp.), a nawet dnia tygodnia oraz pogody. Część osób nie może uczestniczyć ze względu na swoje obowiązku – szkolne, studenckie, czy też zawodowe. Jednak nawet nie uczestnicząc wprost w manifestacji, można wyrazić swoje poparcie – co często jest spotykane na trasach przemarszu, kiedy mieszkańcy pobliskich domów i bloków machają z okien, wychodzą na balkony z transparentami, wieszają w oknach plakaty. Wiktor dodaje: „Na protestach na pewno widać mniej osób starszych, choć to może być spowodowane lękiem z powodu zakażenia. Jednak ci, którzy nie mogą wyjść na ulice, często okazują swoje wsparcie przez okna i balkony”.
Oceny działań policji podczas strajków są podzielone. Bydgoskie działaczki – Malwina i Judyta – wskazują na nieuzasadnione działania funkcjonariuszy: „Można odnieść wrażenie, że policjanci myślą, że gdy będą zastraszać, masowo legitymować, zatrzymywać, grozić użyciem gazu, to ludzie „zostaną ustawieni do pionu”. Osoby protestujące są jednak zbyt zdeterminowane, żeby zrezygnować”. W Łodzi sytuacja była zmienna: „Zaczęło się od kompletnego chaosu, kiedy na początku funkcjonariusze zareagowali bardzo brutalnie, próbowali spisywać wszystkich i zaciągać do radiowozów. Przypominało to próbę zastraszenia – tak przez pierwsze trzy dni, jakby ktoś liczył, że na kolejne protesty te osoby już nie przyjdą”. Jak dodaje Wiktor – przez kolejny miesiąc współpraca z mundurowymi była możliwa, jednak sytuacja zmieniła się pod koniec listopada: „Przy niewielkiej manifestacji na ul. Piotrkowskiej, która jest wyłączona z ruchu, policja ustawiła „kocioł”, masowo spisywała protestujących. W środku, odcięta kordonem policji, była moja młodsza siostra. To był moment, w którym policja zaczęła grozić użyciem gazu”.
Do nietypowej sytuacji doszło również w Oleśnicy, o czym opowiada Laura: „Przed szóstym protestem zostałam telefonicznie wezwana na komendę. Funkcjonariusze tłumaczyli, że jeśli protest się odbędzie, zgodnie z odgórnymi poleceniami będą stosowane środki przymusu bezpośredniego będą używane wobec wszystkich osób protestujących. Policja stała się służbą podporządkowaną politycznie”.
Z kolei Franek idzie dalej i zauważa, że część funkcjonariuszy wolałaby nie stosować siłowych metod rozwiązywania zgromadzeń. Zdarzają się także tacy, którzy starają się wspierać – na tyle, na ile mogą – osoby protestujące. Jego zdaniem, te grupy należałoby wspierać, jeśli zdecydowaliby o zmianie zawodu – „Są dwa typy policjantów – jeden, który wspiera, ale nie może tego powiedzieć, bo nie będzie miał za co żyć. Drugi, który po prostu wykonuje polecenia. Bardzo trudno to rozstrzygnąć moralnie. Jednego razu, gdy siedząc blokowaliśmy ruch pod Galerią Dominikańską we Wrocławiu, policjant do nas podszedł i powiedział jedynie, że jeśli chcemy blokować, to lepiej, żebyśmy wstali, bo złapiemy wilka”.
Coraz częściej jednak otrzymujemy informacje o zachowaniach funkcjonariuszy, które ciężko w logiczny sposób wytłumaczyć. Sprawy te dotyczą z reguły wydarzeń w Warszawie. Najczęściej słyszymy wówczas z ust rzeczników – stołecznego i krajowego – Policji, że sprawy te będą wyjaśniane. Laura komentuje: „W przeciągu kilku tygodni drastycznie spadło zaufanie do policji, które było budowane przez ostatnich 30 lat. W pewnym momencie bezrefleksyjne wykonywanie rozkazów jest niedopuszczalne. Niedopuszczalnym jest to, że policjant nie wie, jak wygląda legitymacja poselska i traktuje posłankę Barbarę Nowacką gazem prosto w twarz. Niedopuszczalne jest to, że 19-latce łamie się rękę podczas zatrzymania w czasie pokojowego protestu”. Z kolei Wiktor zauważa, że również w Łodzi miały miejsce sytuacje, które należy uznać za niebezpieczne: „Gdy próbowaliśmy przejść trasą WZ, funkcjonariusze nas od razu zablokowali i zaczęli spisywać losowo wybrane osoby. Później, gdy udało się wynegocjować przejście, byliśmy zepchnięci na jeden pas, co było dość niebezpieczne, gdy obok przejeżdżały auta. Wcześniej nie było takich problemów przy manifestacji w formie blokady ulicy”.
Jeśli spojrzeć na to, kogo zatrzymują mundurowi, można zauważyć pewien schemat powtarzający się w wielu miejscowościach. Judyta i Malwina przypominają sytuację spod kuratorium, kiedy funkcjonariusze próbowali zatrzymać osoby nieletnie. Wiktor dodaje: „Funkcjonariusze próbują wyciągać z tłumu osoby młodsze, drobniejsze. Takie, które – w ich mniemaniu – łatwiej będzie złapać. Ciężko stwierdzić, czy takie dostali zalecenie, czy po prostu jest to forma pójścia na łatwiznę”. Podobną opinię wyraża również Franek: „Widać schemat działania w metodach zastraszania – zdaniem policji łatwiej będzie wyłapać z tłumu nastolatka lub kobietę drobnej budowy. Jednak protestujący zawsze okazują solidarność z zatrzymywanymi i nie odpuszczają”. Zauważa także, że na sposób zachowania funkcjonariuszy wpłynąć może nawet rozpoznawalność w lokalnym środowisku: „Podczas małego protestu, kiedy chcieliśmy postawić znicze dla ofiar kardynała Gulbinowicza, funkcjonariusze rozpoznali mnie, jeszcze zanim podałem dokumenty. Osoby, które policja zna, mogą być jeszcze bardziej represjonowane, często już mają zakładane sprawy w sądach w związku z protestami. To są osoby, które mają dużo większą siłę przebicia, widać, że próbuje się je „temperować”.
Sam również byłem światkiem użycia gazu wobec osób protestujących pod siedzibą TVP w Warszawie, jak i użycia pałek teleskopowych przez – jak się później okazało – nieumundurowanych funkcjonariuszy. Potraktowani gazem zostali także przedstawiciele mediów, którzy w odblaskowych kamizelkach z napisem „PRESS” oraz z aparatami i kamerami w rękach relacjonowali wydarzenia. Stąd też pojawił się temat tego, co grozi osobom uczestniczącym w protestach: „Na strajku policja może użyć siły i gazu, może zatrzymywać protestujących i wywozić na komisariaty – podsumowuje Wiktor i dodaje – W pierwszych dniach strajków zostałem powalony przez funkcjonariusza – przez przypadek znalazłem się na drodze między nimi a osobą, którą chcieli zatrzymać. Mundurowy przytrzymywał mnie butem do ziemi”.
na fotografii kurtka Wiktora po „spotkaniu” z policją
Jednak środki przymusu podczas samej demonstracji nie są jedyną rzeczą, z jaką muszą się mierzyć osoby uczestniczące w manifestacjach. Nie tak dawno szeroko była dyskutowana sprawa 14-letniego Maćka, który stał się obiektem zainteresowań służb, ponieważ udostępnił wpis o strajku w swojej miejscowości na portalu Facebook. Również część moich rozmówców i rozmówczyń dostała wezwania w związku z protestami. „W przypadku Rienki i moim, poszedł anonimowy mail do prokuratury, w treści były wymienione nazwiska osób, podejrzewanych o organizację protestów. Przytoczony został także artykuł 165 KK o szerzeniu epidemii – od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Dotychczasowe przypadki kończą się na przesłuchaniach. Zarzut o „szerzeniu pandemii” jest absurdalny. Wielokrotnie apelowałyśmy o zachowanie dystansu i poprawne noszenie maseczek” – komentuje Laura.
Franek zauważa: „Czekam na dwie rozprawy – w sprawie organizacji protestu i uczestnictwa w manifestacji. Ogólnopolski Strajk Kobiet udostępnia kontakty do prawników – warto przed protestem zapisać sobie numer telefonu, najlepiej na ręce”. „2 tygodnie po kolejnym spisaniu podczas protestu, otrzymałem wezwanie w charakterze podejrzanego o popełnienie wykroczenia. Na szczęście, wielu prawników i wiele prawniczek udziela wsparcia pro bono” – puentuje Wiktor.
Sprawa prawej dopuszczalności manifestacji w czasie pandemii również jest niejednoznaczna, co zauważa Laura: „Już w sierpniu jeden z sądów określił, że zakaz zgromadzeń wprowadzony rozporządzeniem premiera, praktycznie nie obowiązuje. Mamy konstytucyjne prawo do manifestowania swoich poglądów – to wynika z art. 57 Konstytucji RP.”
Protesty zaczęły się od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, jednak nie jest to jedyny temat, podejmowany przez osoby protestujące. Bydgoski Strajk Kobiet – jak Malwina i Judyta zaznaczyły na samym początku rozmowy – przygotował kompleksową listę postulatów, które powinny zostać spełnione. Wśród nich znajdziemy: prawo do legalnej, darmowej aborcji, zapewnienie profesjonalnej opieki medycznej i psychologicznej dla każdej osoby, która zdecyduje się na urodzenie dziecka, wprowadzenie edukacji seksualnej i antydyskryminacyjnej, zaprzestanie finansowania Kościoła katolickiego z budżetu państwa i wyprowadzenie religii ze szkół, wprowadzenie ustawy regulującej kwestię korekty płci, wprowadzenie związków partnerskich i pełnej równości małżeńskiej, wsparcie psychiatrii dziecięcej, wprowadzenie Alarmu Klimatycznego oraz poważne zajęcie się problemem katastrofy klimatycznej.
Na koniec pytam, co dalej – jak będą wyglądały kolejne protesty, co może się wydarzyć. „Ciężko mi powiedzieć, co jeszcze wpadnie do głowy Jarosławowi Kaczyńskiemu i z czym jeszcze wyskoczy. Żyjemy w takim państwie, że właściwie wszystkiego możemy się spodziewać – puentuje Franek i dodaje – Ważne, byśmy o siebie nawzajem dbali. Teraz widać, że nikt inny o nas nie zadba tak, jak my sami”.
Jak zauważa Rienka: „Strajki Kobiet stały się czymś więcej niż tylko protestami. To zaczątek ruchu społecznego, który będzie dążył do realizacji naszych postulatów”. Przywołuje tutaj przykład Argentyny, w której po wieloletniej walce i protestach społecznych, doprowadzono do liberalizacji prawa aborcyjnego.
Piotr Malich
#JesteśmyDlaWas