Aktualności

„No women, no kraj”, czyli bydgosko-warszawska relacja ze Strajków Kobiet po dwóch miesiącach od ogłoszenia wyroku

Gazem po oczach posłankom, funkcjonariusze „w cywilu” z pałkami teleskopowymi i „kloaka” księdza Kneblewskiego. Dla Was podsumowaliśmy wydarzenia związane z protestami Strajków Kobiet w Bydgoszczy i Warszawie po dwóch miesiącach od ogłoszenia wyroku Trybunału Konstytucyjnego.

To może od początku – w 1993 roku weszła w życie ustawa o tzw. kompromisie aborcyjnym. Pierwotnie dopuszczała ona cztery przesłanki do terminacji ciąży: zagrożenie dla życia lub poważne zagrożenie dla zdrowia matki (stwierdzone przez co najmniej dwóch lekarzy); jeśli nastąpiła śmierć płodu wskutek działań podejmowanych w celu ratowania życia matki; jeśli badania prenatalne (potwierdzone prze co najmniej dwóch lekarzy) stwierdzają ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu; jeśli zachodzi podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.

Po październikowym wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej z czterech możliwości pozostały jedynie dwie. Pierwsze zmiany w 1996, a kolejne – 22 października 2020 roku, kiedy to tzw. Trybunał Konstytucyjny uznał, że ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu nie są przesłanką do zabiegu terminacji ciąży, gdyż jest rzekomo niezgodna z Konstytucją. W obecnej sytuacji politycznej, jedynie kwestią czasu jest stwierdzenie niezgodności z Ustawą Zasadniczą dwóch pozostałych przesłanek i pełne odebranie praw kobietom.

Razem z wydaniem orzeczenia w sprawie zaostrzenia polskiego prawa aborcyjnego rozpoczęły się pokojowe protesty Strajku Kobiet. Odbywają się one w wielu miastach, miasteczkach i małym miejscowościach w Polsce i za granicą. Setki tysięcy wychodzących na ulice przez ostatnie dwa miesiące, chcą w ten sposób pokazać swój sprzeciw wobec wyroku upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego i ograniczaniu praw kobiet.

Już na samym początku swoje wsparcie Strajkowi Kobiet okazało wiele osób publicznych i instytucji kulturalnych. Kilka dni po wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej aktorzy bydgoskiego Teatru Polskiego wygłosili oświadczenie, w którym wyrazili swoje wsparcie dla Ogólnopolskiego Strajku Kobiet: „Solidaryzujemy się ze wszystkimi kobietami i stanowczo podkreślamy, że stoimy murem za wolnością osobistą i prawem do decydowania”. Aktorzy podkreślali, że choć na środę został ogłoszony Ogólnopolski Strajk, który popierają, to zagrali spektakl z szacunku do widzów.

Swoje wsparcie dla strajkujących okazali również radni miejscy Bydgoszczy, którzy w oficjalnym apelu podkreślali, że:

Rozstrzygnięcie tzw. „Trybunału Konstytucyjnego”, w którym zasiadają sędziowie wybrani z naruszeniem prawa, to skandaliczny zamach na wolność, konstytucyjne niezbywalne prawa polskiego społeczeństwa. To drastyczne odebranie kobietom prawa do samostanowienia, do decydowania o własnym ciele, zdrowiu i życiu.

Pod apelem podpisali się radni z klubów Koalicji Obywatelskiej i Lewicy Razem, natomiast radni Prawa i Sprawiedliwości nie podpisali się pod nim i mocno zakłócali porządek obrad, tym samym uniemożliwiając mieszkańcom uczestniczenie w sesji Rady Miasta, która odbywała się zdalnie.

Radni powołali się także na 7. art. Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, który brzmi: „Nikt nie będzie poddawany torturom lub okrutnemu, nieludzkiemu albo poniżającemu traktowaniu lub karaniu”. Jak podkreślają w apelu radni: „Orzeczenie z 22 października stoi w jawnej sprzeczności z tymi zapisami” i nie jasno określili, że nie godzą się na ograniczenie praw kobiet, ich wolności, a także nawoływali, aby inne samorządy lokalne i regionalne przyłączyły się i poparły ich apel.

Trochę ponad tydzień po rozpoczęciu ogólnopolskich protestów, głos zabrał premier Mateusz Morawiecki, który podczas konferencji prasowej na Stadionie Narodowym stwierdził, że: „To spór o to, by dzieci, które mają zespół Downa, mogły się urodzić. Druga część sporu dotyczy tego, by było prawo do nieskrępowanej aborcji”. Nie odniósł się jednak do sytuacji wykrycia wad letalnych u płodu, które skutkują poronieniem samoistnym, przedwczesnym porodem, wewnątrzmacicznym zgonem lub przedwczesną śmiercią noworodka. Ponadto – na słowo komentarza nie zasłużyły statystyki CBOS, przytaczane przez Ogólnopolski Strajk Kobiet, Lewicę i Partię Zieloni, z których wynika, że w Polsce 4,1 – 5,8 mln kobiet dokonało zabiegu terminacji ciąży.

Największy protest Ogólnopolskiego Strajku Kobiet odbył się 30 października pod nazwą Wielki Marsz na Warszawę. W tym wydarzeniu wzięło udział ponad 100 tysięcy osób – według wielu komentatorów był to najliczniejszy protest uliczny w historii Polski. Marsz wyruszył punktualnie o 17. z trzech miejsc w Warszawie – z placu Zawiszy, spod Kolumny Zygmunta na placu Zamkowym i spod Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na al. Ujazdowskich. Pseudokibice zakłócali pokojową manifestację, jednak szybko zostali spacyfikowani przez policję. Warszawskich ulic w tym dniu broniła nie tylko policja, ale i żandarmeria wojskowa, która stanęła m.in. pod Sejmem, Kancelarią Premiera i przy niektórych kościołach.

 

 

W Dzień Zaduszny – 2 listopada zorganizowano kolejne blokady miast. A aktorzy bydgoskiego Teatru Polskiego wyszli przed budynek Teatru, łącząc się w proteście ze strajkującymi na ulicach. Na gmachu zawisł baner z wymownym napisem „Miałeś chamie złoty róg” i charakterystyczne dla Strajku Kobiet czerwone błyskawice.

Jedna z najgroźniejszych manifestacji miała miejsce 18 listopada. Wtedy to policja używała siły i gazu, a w tłumie pojawiły się prowokatorzy z policyjnymi naszywkami na kurtkach. Protestujący wystartowali spod pomnika Witosa i z Alei Ujazdowskich. Pierwszym celem był pl. Na Rozdrożu – niedaleko Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Policja odcięła ul. Piękną, kierując tam kilkanaście wozów oraz co najmniej kilkudziesięciu funkcjonariuszy uzbrojonych w pałki, tarcze i gaz. Przy pl. Trzech Krzyży grupa protestujących została odcięta przez policyjny kordon – demonstrującym udało się wydostać dzięki życzliwości okolicznych mieszkańców. Manifestacja skierowała się w stronę ronda de Gaulle’a. W tym czasie kilkaset osób utknęło w policyjnym kordonie na ul. Pięknej. Na miejscu była posłanka Joanna Scheuring-Wielgus.

Główna część marszu ruszyła Nowym Światem. W tym czasie do protestujących doszedł komunikat o grupach skrajnie prawicowych, powiązanych z tzw. „strażą narodową”, które stały w okolicach Krakowskiego Przedmieścia. Otrzymaliśmy sygnały, że funkcjonariusze z kordonu na ul. Pięknej nakazują ściągać maski w celu weryfikacji tożsamości. Miał być to pretekst do wystawienia mandatu za… brak maseczki. Po przepychankach z mundurowymi i próbie zatrzymania osób, które chciały dołączyć do manifestacji, marsz skierował się w stronę siedziby TVP na pl. Powstańców Warszawy. Części protestujących nie udało się przedostać ponownie na plac przy TVP. Tłum się nieco przerzedził, jednak niebawem plac został odcięty ze wszystkich czterech stron – od ul. Wareckiej i naprzeciwko TVP stały kordony, nowy ustawił się bezpośrednio przy budynku telewizji. Dziwna sytuacja nastąpiła przy arkadach (w budynku naprzeciwko siedziby telewizji jest przejście pod arkadami) – przejście to zostało odcięte przez osoby cywilne – nie byli to mundurowi. Dopiero po kilkunastu minutach dołączyli do nich umundurowani funkcjonariusze. W trakcie otaczania osób protestujących, doszło do kilku prób zatrzymania. Funkcjonariusze wyciągali pojedyncze osoby z tłumu i otaczali. Protestujący otaczali wtedy mundurowych i odpowiadali okrzykami „wypuść go/ją”. Bezpośrednio przy policyjnym kordonie doszło do ataku funkcjonariusza na jedną z osób demonstrujących. Policjanci rozpylili gaz w kierunku osób zgromadzonych przed kordonem.

Mundurowi użyli również gazu wobec posłanki Partii Razem Magdaleny Biejat, która wyciągała w ich stronę legitymację poselską. W środku tłumu pojawili się – prawdopodobnie – policyjni prowokatorzy. W ruch poszły granaty hukowe i pałki teleskopowe przeciwko bezbronnym ludziom. Tłum natarł na niewielką grupę agresorów w cywilu, odciągając ich w stronę kordonu na ul. Wareckiej, krzycząc „gdzie jest policja?”. Chwilę później agresorzy zostali odciągnięci za kordon przy siedzibie TVP przez mundurowych w zwartym szyku. W momencie otoczenia przez funkcjonariuszy ze wszystkich stron, policja zaczęła nawoływać do… rozejścia się. Część osób protestujących czuła się zdezorientowana: „Gdzie mamy pójść, jak nas zamknęli jak zwierzęta w klatce?” – komentowała jedna z manifestantek. Posłance Koalicji Obywatelskiej Monice Wielichowskiej złamano legitymację poselską.

Kilka dni później podczas kolejnego protestu – 28 listopada – w 102. rocznicę uzyskania przez kobiety praw wyborczych, posłanka Inicjatywy Polskiej – Barbara Nowacka – została zaatakowana gazem przez „stróżów prawa” gazem z odległości około 30–50 cm. Posłanka trzymała legitymację poselską wyraźnie przed sobą i nie zachowywała się agresywnie (podobnie, jak wszyscy protestujący).

Głos w sprawie Strajku Kobiet zabrał również kapelan narodowców – ks. Roman Kneblewski. Kapelan narodowców nie wywoływany przez nikogo do wypowiedzi, postanowił zabrać głos na temat Strajku Kobiet na swoim kanale w serwisie YouTube.  Księdza Romana Kneblewskiego najbardziej oburzają wulgaryzmy rzucane z ust kobiet, jak stwierdził: „Robią ze swoich ust kloakę”. Kapelan narodowców nie szczędził obelg w stosunku do kobiet stosujących wulgaryzmy, jak i popierających Strajk. „Jeśli kobieta używała wulgaryzmów na ulicach, to od razu miała na czole wypisaną profesję” – powiedział, sugerując, że chodzi mu o prostytutki.

Ksiądz Kneblewski opowiedział również o swoim pobycie w szpitalu – „Maseczki czarne i tam wymalowane czerwone błyskawice, ja się poczułem jakbym był w piekle” – komentował wspierające protest pielęgniarki szpitala. „One się widocznie utożsamiają z tą rozwrzeszczaną tłuszczą, która wykrzykuje wulgaryzmy” – mówił dalej o pielęgniarkach. Ksiądz Roman Kneblewski opowiada o swoim pobycie w szpitalu. – Widziałem pielęgniarki w czarnych maseczkach z czerwonymi błyskawicami, jakieś diablice mnie otaczają. Czułem się jak w piekle – narzeka na kobiety kapelan narodowców.

„Kloaka” jest chyba jednym z ulubionych słów kapelana narodowców, gdyż używał go również, opisując Strajk Kobiet – „Te protesty, jakiś tam Strajk Kobiet, to są jedne wulgaryzmy, skandowane i wykrzykiwane. Mało, że to kobiety tak wrzeszczą, robią ze swoich ust kloakę, to nawet dziewczynki nieletnie mają w swoich rękach transparenty z wulgaryzmami…”. Kapelan narodowców na koniec jednoznacznie stwierdził, że kobiety nie mają prawa stosować wulgaryzmów, szczególnie w obecności płci przeciwnej, ponieważ robią ze swoich ust „żałosną kloakę”. Jednak mężczyznom przyzwolił na używanie „brzydkich słów” od czasu do czasu.

Strajkujące kobiety i ich bliscy, mimo wielu krzywdzących głosów skierowanych w nie, nie składają parasolek. Kolejne duże protesty odbyły się w rocznicę ogłoszenia stanu wojennego.

W Warszawie, osoby protestujące punktualnie zablokowały warszawskie rondo Dmowskiego (nazywane Rondem Praw Kobiet). Po kilku minutach co najmniej kilkutysięczny tłum ruszył w kierunku Żoliborza. Policja próbowała – nieskutecznie – blokować przemarsz już przy stacji metra Świętokrzyska. Następnie miało miejsce zjawisko, nazywane przez organizatorki “grą terenową” – policja blokowała ulicę, a tłum skręcał w boczną i obchodził kordon bokiem. Tak działo się m.in. w okolicach ul. Królewskiej i Mostu Gdańskiego. W drodze na plac Bankowy osoby protestujące były świadkami niecodziennego wydarzenia. Mianowicie – funkcjonariusze odcięli kordonem Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej – słynne schody na placu Piłsudskiego. Obok – w pobliżu równie obstawionego hotelu – mundurowi użyli gazu wobec protestujących. Następnie protestujący zajęli Wisłostradę. Bocznymi ulicami przedostali się do ul. Mickiewicza. Wchodząc na ulicę Mickiewicza, słychać było “Mury” Kaczmarskiego. Ok. 200 metrów od stacji metra Marymont mundurowi odcięli drogę osobom protestującym. Okoliczne gastronomie rozdawały strajkującym ciepłą kawę i herbatę.

Bydgoska demonstracja w tym dniu zaczęła się przy biurze PiS na ul. Gdańskiej. Spod regionalnej siedziby partii rządzącej, osoby protestujące ruszyły ul. Mostową na Stary Rynek, a stamtąd na Wełniany Rynek – pod biuro Łukasza Scheribera (z PiS). Co najmniej kilkusetny tłum przeszedł po raz kolejny ulicami miasta, pokazując swój sprzeciw wobec wyroku TK.

Choć władza zmusiła kobiety do przymusowego bohaterstwa, to kobiety nie zamierzają składać parasolek i będą walczyć dalej o swoje prawa. Do tej pory nikt nie był zmuszany do terminacji ciąży, to zawsze był wybór kobiety, który obecnie został jej odebrany.

Aleksandra Malich

Piotr Malich

#JesteśmyDlaWas

Strona wykorzystuje pliki cookies.
Czytaj więcej OK